środa, 10 czerwca 2009

Odlot a może przylot???


Godzinę przed mega imprezą na próbie z tortem i ze śpiewaniem sto lat itp zupełnie NIC NIE WIEDZIAŁAM o żadnym prezencie, żadnej niespodziance, NIE MIAŁAM POJęCIA. A przynajmniej próbowałam, aczkolwiek było to trudne- no cóż okazało się nie wykonalne. Jakkolwiek bym się starała nie słyszeć tajemnych rozmów- i tak się dowiedziałam
Otóż godzinę przed zajęciami dzwoni do mnie Krzysiek. Odbieram pełna zachwytu " ahhhh pewnie życzenia, kocham proscenium i w ogóle wow" No więc odbieram i słyszę pełne zaangażowania w moją niespodziankę słowa:
-ej Monika, zaraz pod studnia zrzuta 5 pln, bo ten, ktoś ma urodziny, to wiesz badź tam, bo Kinga czeka.
-Ale. ja. nic. nie. wiem. [ z naciskiem na kazde słow]
-Noo ktos ma urodizny! no dawaj pod studnie, prezent kupujemy!



Dużo się robi na teatrze, dużo różnych rzeczy- począwszy od malowania ścian, przez taniec w deszczu, po jedzenie tortów bądź też co kto ma wyskakiwać z jedzenia, no dużo się robi, robi się wszystko, no może tylko nie robi się zbyt wiele przedstawień.


Oczywiście to był dżołk dnia. Robimy dużo przedstawień i generalnie strasznie ciężko pracujemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz