poniedziałek, 29 marca 2010

To wam sie spodoba...

To wam się powinno spodobać...

Przypadkiem się znalazło :D Tak tak, każdy kolejny nasz spektakl chodzi za mną i wszędzie go widze...

Tadek

sobota, 27 marca 2010

środa, 24 marca 2010

Premiera

Godz. 15 wchodze do chdku oczywiscie ide do garderoby. Jest już Monika Kinga i Hanka. No tam wiadomo srata tata schodzi się grupa. Rozgrzewka pozniej proba ze strojami , wszystko sie dzieje normalnie bez stresu, luzik. Kilka minut przed premiera robi sie taka dziwna atmosfera która nawet lubie bo wiem ze zaraz przydzie ktos nas ogladac i ze nie robimy tego tylko dla siebie.
Kontrola wszystko mam? Mop na miejscu? Rekwizyty? Tak sa ok mozna odetchnąć. Jeszcze tylko zmiejszyc ten stres ze cos będzie nie tak. Hania zarzadziła bysmy złapały sie za ręcę. Podobało mi sie. I wiecie co? Nie wiem jak wy ale ja czuję , że grupa sie bardziej zrzywa i zgrywa. Wychodzimy, gramy. Patrze kiedy mam wrocic na scene i kurde to juz. Dobra wbiegam. Czemu publicznosc zaczeła się smiac? Nie wiem.. moze cos z tyłu sie działo nie widziałam. Nie będe kazdej sceny opisywac co sie działo bo troche tego jest,a na mnie czas lulu. To niesamowite , ze zostalimy tak pozytynie odebrani. Ten komentarz "Ej to było fajne" był taki miły... :) . Dostałam po premierze takiego powera, że achhhh .Byłam szczęliwa, jestem szczesliwa!! Warto było sie męczyć z noszeniem krzeseł, i nauka gdzie nieraz brakowało na nią czasu dla słów Pani Eli "Jestem z was dumna". Wtedy to wgl euforia :D. Czułam dzis taka jedność, myślę ze nie tylko ja. Było prze cudownie oczywiscie nie równa sie to z Maszewem ale również jestem zadowolona.
Pokaże wam pewną piosenkę która osobiście bardzo mi sie podoba. Ma przepiękny tekst. Jeden wers z niej to "Nie przestawaj nigdy marzyć" Jeżeli ktoś będzie chciał pokaże tłumaczenie na próbie :) Dobranoc wszystkim:*

http://www.youtube.com/watch?v=eX0DFzfBXOw

niedziela, 14 marca 2010

piątek, 12 marca 2010

aby do przodu !!


jest plan !!
podbijemy cała Polske !! :D
maska i krosno i wejcherowo i jeszcze dalej i jeszcze wiecej !!
po krzykowisku jest we mnie taka wielka wiara i nadzieja i energia !!
te wszystkie emocje jeszcze nie spo rz(ż) ?ytkowane !! bo tak szczerze to ja teraz teatr mam !! TEATR ! szkoly nie ma, studia sami wiecie ;D tak wiec mam WAS ! i tym sie karmie i zyje codzien aby tylko zeby z wami !! ;D ja de dzis do lublina ale serce zostaje w chełmie !! ;** zreszta gdziekolwiek bo nawet na koncu swiata mozna grac ! ;D ;**
PROSCENIAKI KOCHANE !!;*

buzka Słitaski ! :D love ! ;***

Początki...

Spotykając się o 17.30 na dworcu dnia 04.03.2010 roku, nie wiedziałam na co się piszę. Kiedy ujrzałam minę rodziców i to przerażenie, zaczęłam się zastanawiać jak nawiać i udać że to nie ja, nagle musiałam zacząć uspokajać rodziców, że przecież będzie wszystko oki, a sama miałam ochotę żeby ktoś mnie przytulił i powiedział "Elka będzie dobrze". No i się zaczęło, przyjechał pociąg i cóż witaj przygodo. Do czasu pierwszej wizyty konduktora i... tak zaliczona wpadka dzięki Madzi (brak pieczątek na legitymacji) i przekonywanie konduktora, że oczywiście dokupimy bilet, po około 20 minutach udało nam się udobruchać konduktora, który poszedł, kiedy podeszła do mnie Justyna z tekstem "Pani Elu ja nie mam legitymacji" Jak ja chciałam wtedy wyskoczyć z tego pociągu. Zastanawiałam się kiedy ktoś wyskoczy z kolejną ekstra nowinką. W Lublinie przesiadka, oczywiście nie dokupiliśmy biletu licząc na odrobinę szczęścia lub ślepotę konduktorów. Justynie wymyśliliśmy że, bidulkę okradli i o dziwo udało się ale oczywiście Madzia musiała zaliczyć kolejną wpadkę, tym razem w roli katów była Policja, oj Madzia Madzia te fajki cię kiedyś dopadną ;P. Podróż zaczęła w miarę pomyślnie przelatywać stacja za stacją. Ja jako królowa trędowatych miałam prawie pusty wagon, dobrze, że choć Majka, Sylwia, Justyna i Marta zlitowały ze mną siedzieć choć po prostu nie miały wyjścia innego. Zaczęły się ciekawe rozmowy, nasz przedział nagle stal się przedziałem prawdy i z pustego przedziału nagle wyszło nas ciut za dużo ;) ale jakże ciekawie było dowiedzieć się o sobie różnych rzeczy.

Po wyznaniach w przedziale szczerości, dotarliśmy już bez większych wpadek do Goleniowa. Tam busikiem, mieliśmy dojechać do naszego upragnionego Maszewa, ale okazało się że jest nas o wiele więcej i podstawili nam autokar ( jak miło z ich strony że nie kazali nam czekać na tym mrozie, bo na bank w busika małego nie zmieścili byśmy się).
Kiedy naszym oczom ukazało się Maszewo, byliśmy szczęśliwi że po 15 godzinach jesteśmy na miejscu. Na miejscu został nam przydzielony domek nad pięknym jeziorkiem.
Po wejściu do domeczku okazało się że jest zabójczo zimno i tu rozpoczyna się rola Bartusia ( tak kocham Cię Bartuś za to "ciepełko "). Domek okazał się bardzo przytulny i taki domowy, nasze mieszkanko, w którym zostaliśmy jedną wielką rodzinką.
Co się działo później hmmmmm tego chyba już się nie da opisać tak prostymi słowami........